Emka |
Moderator |
|
|
Dołączył: 29 Lis 2005 |
Posty: 93 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: z daleka |
|
|
 |
 |
 |
|
Znacie to uczucie gdy się idzie ze smyczą bez psa, dodatkowo nie wiedząc gdzie się ten pies podział ? Ja wczoraj miałam wątpliwy zaszczyt je poznać
Zorganizował mi to oczywiście mój własny foks
Byliśmy na spacerze, dość daleko od domu. Są tam nie uprawiane pola i łąki a dalej las. Jednak w pobliżu znajduje się też bardzo ruchliwa ulica, więc nie spuszczałam Trapera. Nagle z krzaków tuż koło nas wyskoczyło stadko saren.
Co się działo potem to już nie do końca wiem. Traper zaczął szczekać, piszczeć i okropnie szarpać się na smyczy. Ogłupiałe sarny stanęły i przyglądały mu się nie rozumiejąc co się dzieje. W momencie gdy schyliłam się do Traper żeby go uspokoić on jakimś cudem się wyrwał. Obroża była ciasno zapięta, a jednak.....dla foksa nie ma rzeczy niemożliwych
Skoczył za zwierzakami. Nie wiedziałam, że może być aż tak szybki. Cały czas pędził tuż za sarnami, nie odstępował ich nawet na kilka metrów. Myślałam, że dobiegną do lasu i pies się wróci. Ale gdzie tam, głupie zwierzaki musiały skręcić i uciekać wprost na ulicę. Wołałam, gwizdałam, krzyczałam, ale każdy z Was wie jak to jest wołać oszalałego z emocji foksa Nie przypuszczam żeby nie reagował, on zwyczajnie mnie nie słyszał. Żeby tego było mało, zobaczyłam nadjeżdząjącą ciężarówkę. Zatrąbiła w tej samej chwili gdy pierwsza z saren wbiegła na drogę. Wtedy one znów się przestraszyły i zawróciły i przebiegły tuż obok mnie. Na całe szczęście pies pobiegł za nimi. Spróbowałam przeciąć mu drogę, udało mi się. Wpadłam na niego i złapałam za ogon, a ten głupek chyba nie rozumiejąc co się dzieje ugryzł mnie i pobiegł dalej !!!!
Po kilku sekundach na tle łąki nie widziałam już saren tylko maleńką białą kropkę która wkrótce zniknęła między drzewami.
Byłam przerażona, bo po pierwsze wszędzie na około znajdowały się ulice, po drugie w tym lesie polują myśliwi a wiadomo co niektórzy z nich robią z psami .....co z tego że czysty, w obroży i nie wygłodzony ?
Szukałam go długo, wołałam, spotkałam jakiegoś faceta i na moje pytanie czy nie widział gdzieś białego psa odpowiedział, że czego taka jestem przerażona, pies to pies, nie znajdzie się to on mi nawet może dać bo mu ostatnio suka uciekła i pewnie znowu ch****** małe będą. Myślałam, że coś mu zrobię
Po długich poszukiwaniach, zdecydowałam się wrócić do domu. Kiedy wyjaśniłam co się stało tata z bratem pojechali rowerami go szukać. Ja byłam tak zmęczona, że chcąc nie chcąc musiałam chwilę odsapnąć.
W takich chwilach zawsze dopadają mnie najgorsze myśli.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, chodź długo to trwało. Tata znalazł Trapera kawał od domu. Leżał na poboczu, zupełnie wyczerpany. Miał skaleczoną łapę, na szczęście niegroźnie i kilka kleszczy.
Zasługiwał na porządne lanie ale oczywiście został tylko wyściskany, wycałowany i przyniesiony do domu
Mam nadzieję, że nie będę musiała przeżywać czegoś takiego po raz drugi .
[/list] |
|